sobota, 20 lipca 2019

Główne powody, dla których ofiary przemocy kryją swoich oprawców


Główne powody, dla których ofiary przemocy kryją swoich oprawców

Ufffffff ........ Fakt, zaczynamy z grubej rury ale interesuje nas wszystko co wiąże się ze zdrowiem, również zdrowie emocjonalno - psychiczne. A trudno o nim mówić jeśli występuje przemoc i jest ona tolerowana przez ofiary.

Jednak zanim je definitywnie ocenisz, przeczytaj ten artykuł. Być może dowiesz się czegoś o czym nie miałeś -/aś pojęcia.

1. Ofiary przemocy - dlaczego tak często są bierne?


Być może zastanawiasz się nad tym po lekturze kolejnego artykułu o ofierze przemocy w rodzinie - może nawet śmiertelnej. I kiedy czytałeś, że sąsiedzi mówili, że w tym domu od lat słychać było awantury i trudno było o dzień spokoju w Twojej głowie huczało jedno pytanie - dlaczego ofiara (z reguły kobieta) na to tyle czasu pozwalała? Odpowiedź na nie wcale nie jest tak prosta jak się wydaje.

a. Powód - lęk przed samotnością i niezależnością.

Osoba, która doświadcza przemocy może być w pewien sposób zdana na swojego kata - np. zależna od niego finansowo. Przemoc fizyczna często idzie w parze z przemocą psychiczną - ofiara dzień w dzień słyszy jaka to jest beznadziejna, że nic nie umie, że to nic nie znaczy (bez oprawcy), że wszystko mu zawdzięcza. W końcu zaczyna w to wszystko wierzyć. Ciasno zamyka się w swoim oraz kata świecie i boi się z niego wyjść. Uznaje, że jest tak jak ma być. Boi się ponownie zaufać samej sobie i uwierzyć, że jednak sama doskonale dałaby radę. Mimo, że bardzo często jest inteligentną, bardzo zdolną osobą. Czasem takiej osobie udaje się pokonać swój lęk samej czy z pomocą prawdziwych przyjaciół, czasem jednak konieczna staje się terapia. 
A omawiany powód często idzie w parze lub wywołuje następny.  

b. Powód - zespół współuzależnienia.

Ten czynnik może być wywołany przez poprzedni lub też może wynikać z traumatycznego dzieciństwa. Osoby stosujące przemoc bardzo często mają nałogi a ich ofiary stają się w tym współuzależnione. W jakiś sposób też przeżywają dany nałóg ale to coś więcej - współuzależnieni są również uzależnieni od samych nałogowców. Ich niemal głównym celem życia, staje się, jak mniemają, "pomoc" nałogowcowi w wyjściu z nałogu. "Pomoc" ta polega tak naprawdę tylko na braniu na siebie odpowiedzialności za wszystkie czyny chorego (np. mycie i przebieranie pijanego alkoholika - "no bo jak ja go tak zostawię") oraz nie pozostawienie go samego "na pastwę losu". Takie osoby często mówią, że mimo ciągłego przeżywania cierpień, nie wyobrażają sobie życia bez kata, nie umiałyby już żyć inaczej, nie zniosłyby wyrzutów sumienia itd.   
Co ciekawe taka relacja występuje też często na linii dorosłe dziecko-rodzic, zwłaszcza na linii syn-matka. Mimo,że dziecko już w pełni odpowiada za własne czyny, w tym nałogi, rodzic nadal czuje się za nie odpowiedzialny i robi wszystko żeby je chronić. Nawet jeśli to dziecko okazuje się katem. Chora w tym wypadku, matczyna lub ojcowska miłość, bierze górę nad rozsądkiem. 
Skutki takiego postępowania w większości przypadków są zupełnie odwrotne do zamierzonych - niezależnie czy jest to partner, wstępny krewny czy potomek. Choremu, który wie, że zawsze przy nim będzie osoba, która zawsze o niego zadba a nawet nadstawi za niego karku, wygodnie jest chorować i nie podejmować żadnego wysiłku w walce z uzależnieniem. Jednak takiego nieprawidłowego podejścia ofiary nie da się łatwo naprawić w zwykłej rozmowie - współuzależnienie to też choroba i w tym wypadku często może pomóc tylko terapia.
Powód ten bardzo często też wiąże się z następnym. 

c. Powód - "wrodzona" bardzo niska samoocena.

Słowo wrodzona jest w cudzysłowie, bo tak naprawdę, pomijając przypadki naprawdę ciężkich dysfunkcji psychicznych, nikt nie rodzi się zaniżoną samoooceną - to w znakomitej większości przypadków efekt trudnego dzieciństwa. Ale ponieważ chodzi o zaniżone poczucie wartości, które występuje od najmłodszych lat, użyłam takiego sformułowania. Osoby posiadające ten syndrom bardzo często nie tylko nie wierzą w to, że mogłyby mieć normalne życie ale nawet uważają, że zupełnie na to nie zasługują i, że dobrze, że spotyka ich to całe zło. To raczej również temat na profesjonalną terapię. 

d. Powód - lęk przed odrzuceniem przez otoczenie.

Niestety nader często ofiary przemocy spotykają się z niedowierzaniem, bardzo krzywdzącym osądem a nawet obwinianiem za to co ich spotyka i to przez ich tzw. przyjaciół. Nie chodzi o to, że są one krytykowane za to, że sobie tak pozwalają, bo to akurat rzeczywiście jest złe. Jednak często osoby z bliskiego otoczenia zarzucają im prowokowanie ("może coś źle powiedziałaś", "może źle gotujesz") a także zmyślanie całej sytuacji. I chociaż owszem w obecnym świecie nie brakuje osób, które potrafią kłamać nawet na tak poważne tematy, to wszystkie te argumenty są skrajnie irracjonalne. Aż czasem trudno uwierzyć, że wypowiadają je myślący ludzie. Nikt nie ma prawa z góry zaszufladkować któregokolwiek przypadku do tych nieprawdziwych. A, że często domowi tyrani są na zewnątrz bardzo uprzejmymi i wciąż uśmiechniętymi ludźmi? No cóż, nie wszystko złoto co się świeci. I warto czasem poczytać - np. o tym, że bardzo często najwięksi psychopaci byli "najbardziej spokojnymi mieszkańcami okolicy".  
A tak naprawdę wspomniane słowa - poddawanie w wątpliwości faktu istnienia przemocy czy obarczanie winą to najgorsze co można powiedzieć potencjalnej ofierze. Ofiara już nosi na sobie ogromy ciężar. To tak jakby polać benzyną płonącego. Skutki moga być opłakane. 
A dlaczego tak się dzieje - że nieraz nawet wykształceni ludzie mówią takie niedorzeczne rzeczy w jednym z moich następnych artykułów.       

e. Powód - choroba psychiczna. 

Mowa tutaj zarówno o bardzo poważnych chorobach takich jak upośledzenie umysłowe jak i o nieco lżejszych - takich jak schizofrenia czy depresja. Już ta ostatnia często powoduje skrzywione odbieranie rzeczywistości. Wiadomo, że w takich przypadkach ofiara nie jest w stanie obiektywnie ocenić sytuacji - do tego stopnia, że może nawet myśleć, że do żadnej przemocy nie dochodzi. 

2. Co więc można zrobić?


Często to indywidualna kwestia. W zależności od sytuacji - czasem można porozmawiać żeby zachęcić do przeciwstawienia się oprawcy (chociaż niestety to w niewielu przypadkach działa), czasem dobrze otwarcie zasugerować terapię. Otwarcie i bez ogródek - bo nawet jeśli ofiara źle się po tym na chwilę poczuje, to jeśli posłucha to tylko jej to przyniesie pożytek. A co znaczy chwila wobec lat, które może zyskać? 
A czasem trzeba zawiadomić organy ścigania - jeśli jesteśmy bezpośrednimi świadkami przemocy. 
W każdym razie na pewno nie można mówić takich rzeczy jakie były wspomniane wyżej.